American Dream ♥: We are lucky

8/23/2013

We are lucky

Nie wiem czy dam rade.. dzisiaj wstalam ok. 7 i to bylo strasznee! W sumie sama sie prosilam, gdyz wykazalam inicjatywe, aby towarzyszyc hmom w zakupach. Zaczelysmy od mejier. Ten supermarket jest GIGANTYCZNY, huge, wielki i gdybym byla tam sama zgubilabym sie. Ogolnie jest tam wszystko od spozywczych artykulow, poprzez ubrania, wedki i obrazy do kosmetykow. Dlatego tez postanowilam, iz jako ze ide do high school i beda tam jakies imprezy, bale itd. to potrzebuje maskary (osoby, ktore mnie znaja wiedza, ze jej nie uzywam, aczkolwiek zdecydowalam sie miec w domu just in case :> ). Spedzilysmy tam troche czasu, a potem pojechalysmy do kolejnego sklepu. Tam, ku naszemu zaskoczeniu, zadzwonila do nas Julia (moja koordynatorka) i zapytala, czy moglabym odwiedzic z nimi (i innymi exchangerami) Windmil Island. To bylo bardzo fajne, poniewaz tak naprawde nie mielosmy jakis specjalnych planow na dzisiaj.

Hmom podwiozla mnie do domu Julie i tam czekalam z nimi na reszte exchangerow. Oni goszcza 2 Chinczykow, ale oni poszli na goore i wgl byli malo otwarci na cokolwiek. Dlatego gadalam sobie z mezem Julie. Super czlowiek! Bardzo bardzo mily i widac, ze lubi mowic. Staralam sie rozumiec wszystko co mowil, ale nie zawsze mi sie to udawalo (poniewaz wchodzilismy w sfery polityki itd. -.-), dlatego kiwalam glowa i powstarzalam 'Yes, you're right' czy cos takiego xd. Po niedlugim czasie przyjechalo wiecej osob, a dokladnie kolejny chlopak Chinczyk oraz dziewczyna Chinka ;). Najpierw bylo dretwo, a jak jechalismy samochodem to siedzialam obok niej, ale specjalnie nie gadalysmy. Za to rozrywki dodawal nam kierowca, a raczej pani Chinka, ktora byla mama jednego z exchangerow (confusing). Ciesze sie, ze zyje naprawde to jest cud, poniewaz podczas rozmawiania z nia, czesto sie odwracala. Akurat byl zakret, samochod jechal z naprzeciwka, ale na szczescie szybciej zareagowala i powiedziala cos po chinsku (brzmialo mniej wiekcej tak 'Szu szu'), a zwracajac sie do nas 'We are lucky'.... Dojechalismy (!) do Windmil Island- tam znajduje sie bardzo popularny i stary wiatrak, ktory jest jednoczesnie symbolem Holland. To byla taka malutka sztuczna wioska, wiec ogladalismy krotki film na temat wiatraka, a takze mielismy okazje posluchac ulicznych organow, ktore niegdys graly na ulkcach Amsterdamu. Potem poszlismy zwiedzac wiatrak. Oprowadzala nas po nim super mila i ciekawie mowiaca przewodniczka (to tacy istnieja????). Bylo bardzo ciekawie i zabawnie- jak zawsze zreszta. :D

Potem postanowilismy pojechac na plaze, poniewaz pogoda dzisiaj jest naprawde piekna. Oczywiscie nikt nie mial stroju ani nic, ale postanowilismypo prostu posiedziec. I wlasnie w drodze do State Park, ktorym nalezy sie przedostac na plaze, rozgadalysmy sie z Chinka. Jest naprawde mila, aczkolwiek troche trudno zrozumiec Chinczykow, mowiacych po angielsku. Gadalysmy sobie na rozne tematy, na plazy zjadlysmy maly lunch i spacerowalysmy po plazy- dokladniej do wody, tam chwile postalysmy i z powrotem, bo musielismy juz jechac. Wszystko fajnie, pomijajac fakt, ze ona nie bedzie chodzic do West Ottawa HS tylko do Holland Christian School (czyli do prywatnej) -.- . No coz milo bylo spedzic z nia czas, w koncu mieszka w tym samym miescie, wiec bedziemy sie widywac (chocby jutro na lunchu z Julie :> ). A tak ogolnie to ma na imie Sapphire.

Gdy wrocilam do domu okazalo sie, ze dzwonili ze szkoly (yeeey!) i spotkanie z counselorem mam we czwartek- nie moge sie doczekac! Kazali nam tez isc do lekaza i sprawdzic szczepieni, co uczynilysmy od razu jak przyszlam. Niestety nikogo wolnego nie bylo, dlatego wizyte lekarska mam w piatek. Strasznie sie ciesze, ze w koncu cos ruszylo i przynajmniej wszystko mamy zaplanowane. W drodze do domu kupilam karte prepaid oraz pierwsze doladowanie.

Z aktywacja karty pomogl mi Craig, nephew hmom, ktory zna sie na takich rzeczach. Niestyty okazalo sie, ze doladowanie jest zle czy cos takiego, dlatego od razu wsiedlismy w samochod i pojechalismy do tego sklepu. Po jakims czasie wszystko sie wyjasnilo i musialam wybrac jakis inny plan doladowania (to trwalo dlugo, ale chce przejsc do sedna sprawy). Otoz w sklepie spotkalismy znajomych hfamily, a dokladniej ojca i syna, z czego syn jest bardzo dobrym plywakiem, byl w Californii na jakis zawodach itd. Zapytalam sie do jakiej szkoly chodzi i okazalo sie, ze do West Ottawa, czyli tam gdzie ja. Wtedy hmom zreflektowala sie i zapoznala mnie z Taban (nie wiem czy to sie tak pisze, jego tato jest z Afryki dlatego ma takie imie). To bylo takie mega mile, bo on byl naprawde entuzjastycznie i szczerze zainteresowany rozmowa, ktora toczyla sie miedzy nami. Nie bylo to przymusowe przedstawianie dziecka, ktore ma wszystko w glebokim powazaniu. To bylo super mile i ciesze sie, ze pierwsza osoba, ktora poznalam z mojej high school byl wlasnie on. To wywarlo na mnie dobre wrazenie. Szczegolem jest, ze on bedzie w 12th grade, a ja 10/11th :P, ale bedziemy sie widywac w szkols, wiec still good. :D

Ostatnia ciekawa rzecza, ktora zaistniala to to, ze kot mnie bardzo polubil, bo wlasnie lezy na moim lozku i jest jej tam dobrze (a wiadomo dlugo zajmuje zakolegowanie sie z kotem, bo koty sa bardzo specyficzne)!

3 komentarze:

  1. Zawsze jest raźniej jak poznasz chociaż właśnie jedną osobę ze szkoły :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałaś jakieś opłaty związane ze szkolą? Jakie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nic nie placilam, ale jezeli bede chciala jesc lunch w szkole to bede musiala za niego zaplacic (obvious), prawdopodnie beda jakis oplaty za szkolna koszulke i za "mundurek" jak bd nalezala do jakiegos klubu. Szkola tez wymaga jakiegos szczepienia, ktorego prawdopodobnie nie mam i bede musiala za niego zaplacic ze swoich, bo ubezpieczenie tego nie pokrywa. A i wiadomo wszystkie zeszyty, dlugopisy itp. musze tez kupic z wlasnej kieszeni.

      Usuń