American Dream ♥: kwietnia 2014

4/29/2014

Tennis love

Jestem zacofana, bo czekalam na zdjecia, ktore moja kolezanka musiala mi wyslac! W sobote (4/26) jak juz pisalam mialam pierwszy turniej tenisowy w sezonie. Wiadomo, w ciagu tygodnia mamy mecze z roznymi szkolami, ale turniej jest inny- bardziej na powaznie i wiecej szkol, no i gramy 2 sety, a nie 8 game pro set jak w ciagu tygodnia na "malych" meczach.
O 7:15 przyjechala po mnie Emily z mama. Czekala nas okolo 30minutow droga do Grand Rapids, wiec zatrzymalysmy sie na sniadanie w Great American Bagel. Tam tez spotkalysmy cala druzyne Varsity Tennis, czyli te najlepsze zawodniczki. Ogolnie uwielbiam bagels, nie wydaje mi sie, ze mamy je w Polsce, wiec zdecydowanie bede za nimi tesknic- sa pyyszne! Ja wzielam Banana Nut bagel z Chocolate Cream Cheese. Yum ♡
Na miejscu bylysmy okolo 8:20, wiec przed czasem, bo turniej zaczynal sie o 9, ale i tak ludzie juz sie zaczeli schodzic... w koncu trzeba sie rozgrzac przed gra. Ogolnie jak zwykle, jak to Amerykanie to i mnostwo jedzenia. Miejsce, w ktorym ustawilismy nasze rzeczy wygladal jak piknik. Rodzice jednej z dziewczyn przyniesli nawetgrilla i rozstwil i namiot. To bylo mega kochane, bylo tyle pysznych rzeczy, ale dobra skupmy sie na turnieju. ;) Moja partnerka byla Halla, ktora jest super i razem tworzymy druzyne nie do pokonania, bo jakoze jestesmy jv to gramy tylko doubles. Ale to jest super, wiecej zabawy! Gralysmy 3 mecze! Jeden po drugim, wiec pod koniec bylysmy juz bardzo zmeczone, ale dalysmy rade. Wygralysmy ze wszystkimi w naszsj grupie i dostalysmy 1 miejsce! I medal! Bylo fantastycznie! Slonecznie, cudownie, mialam tyle zabawy, ze nie wiem. Kocham moja druzyne, dziewczyny sa takie mega sympatyczne! Czuje sie mega szczesliwa jak spedzam z nimi czas, grajac w moj ulubiony sport! ♡ Po zakonczeniu turnieju, mama Halla z nia i jej siostra zawiozla mnie do domu. Po draodze jednak zatrzymalysmy sie w najlepszym miejscu z lodami w calym Holland- Captain Sundae! Wzielam sundae, nazywajace sie Salty Dog-lody waniliowe, hot fudge, peanut butter cups, precle, bita smietana i wisienka! ♥ Uwielbiam to miejsce! Bylam tam przed rozpoczeciem roku, wiec w sobote byl moj drugi raz. Po powrocie do domu od razu pochwalilam sie moim medalem, bo jakzeby inaczej. ;) Zauwazylam takze, ze lekko spalilam sie na twarzy, wiec aktualnie jestem buraczkiem. W sumie nie ma co sie tu dziwic, bo w koncu grala w pelnym sloncu przez jakies 4-5h, a o kremie z filtrem nie pomyslalam. ;) Gdy sie przebralam pojechalam z moja hrodzinka na pizze do malej knajpki Skiles w downtown. Pizza naprawde pyszna, taka cienka i veeery greasy! ;) Potem poszlismy na froyo i po raz pierwszy bylam za bardzo najedzona, zeby wziac chociaz troche! To dlatego, ze jakas godzine wczesniej bylam w Captain Sundae, wiec nic nie stracilam.

W niedziele (4/27) wstalam okolo 8, poodrabilam troche lekcji, zjadlam sniadanie, a potem poszlam do kosciola. Po poludniu wybralam sie do Nicy. Tak sie cieszylysmy, bo dawno nie hangoutowalysmy tak poza szkola. Od razu dala mi moj prezent urodzinowy, z ktorym czekala az sie spotkamy. Dostalam od niej taki super wisiorek oraz... $10 gift card na froyo! Ona mnie zna! Na dworze bylo gardzo ladnie, slonecznie, ale troche wietrznie. Mimo to postanowilsmy byc aktywne i pojechac na rowerach do Captain Sundae. Na poczatku bylo spoko, ale po jakis 5min zaczelysmy odczuwac wiatr, ktory ledwo pozwalal nam na poruszanie, bo oczywiscie wial nam w twarz. Kilka razy zwatpilysmy, czy damy rade dojechac, ale dojechalysmy! Jakaz to byla radoscz. :) Tym razem wzielam flurry z malinami i Reeses Peanut Butter Cups! Najlepsze flurry ever. Teraz juz chyba sie nie odwaze jesc McFlurry, bo on jest bez porownania! Z powrotem droga zajela nam jakies 5 razy krocej, poniewaz tym razem wiatr wial nam w plecy. Wrocilysmy idealnie, bo jakies 15min po naszym powrocie moja hmom wyslala mi sms, ze odbiera mnie za 10min. Troche glupio by bylo jakbysmy jeszcze wracaly czy cos. 
Po obiedzie pojechalismy na OSTATNIA religie w tym roku. Strasznie mi bylo smutno, bo uwielbiam te sobotnie zajecia z tymi wspanialymi ludzmi. Szczegolnie po tej HS Retreat bardziej sie zzylismy, wiec smutno mi bylo, ze to koniec. :( Ale tak to juz jest, wszystko dobre kiedys sie konczy.

Co do zakonczenia to moja przygoda w USA tez sie juz powoli konczy. Rok szkolny konczymy 6 czerwca, wiec zostal mi jedynie okolo miesiac szkoly, a potem te 3 tygodnie zleca jak z bicza strzelil. Ogolnie do powrotu zostalo mi 58 dni. I niby jestem podekscytowana i nie moge sie doczekac jak wszystkich zobaczyc, a z drugiej strony chce sie jeszcze cieszyc tymi ostatnimi dniami. Trudno mi bedzie sie pozegnac ze wszystkimi! Nie wiem tak naprawde co czuje. Czuje lekki metlik w glowie z tego powodu.

Okej, co tam jeszcze sie zdarzylo. O w niedziele takze dokonczylam "The fault in our stars", oh ta ksiazka! ♡ Wspaniala!

W poniedzialek (4/28) {specjalny dzien, poniewaz Natalia Hopej skonczyla 17 lat!} mialam kolejny mecz tenisowy. W ciagu dnia troche padalo, wiec martwilam sie, ze nie bedziemy mogli grac, bo korty sa mokre. Na (nie)szczescie przyszedl mega silny wiatr, ktory wysuszyl korty i moglismy grac. Tylko, ze no wlasnie, jaka to byla gra -.- . Wiatr niewyobrazalny, wiec wszystko odwiewalo.

We wtorek (4/29) spotkalam sie twarza w twarz z Michigan Weather. Od rana na przemian padalo, swiecilo slonce, padalo i wialo. Idac na 6 lekcje bylo mega super cieplo (dla Michigan people pewnie beach weather), ale serio slonce bylo mocne i nawet zaczelam sie cieszyc, ze bede mogla cwiczyc na treningu w spodniczce i T-shircie! <marzenia> Okolo 10min po rozpoczeciu 6 lekcji, niebo zachmurzylo sie niewyobrazalnie, po chwili zaczelo grzmic i lunelo! Takze korty byly mega mokre w 10 sekund. Trening odwolany. :'( Dlatego tez wrocilam wczesniej do domu, odrobilam lekcje, a po kolacji pojechalismy na koncert choru Jessie. Nie byl dlugi, ale uwazam ze bylam naprawde udany. Ogolnie pogoda tego dnia byla naprawde dzika. Lalo, po 5min slonce i niebieskie niebo, 10min pozniej znowu ulewa. Ach, Michigan ♡

Dzisiaj (sroda 4/30) mielismy kolejny mecz. Tym razem jechalismy do Hudsonville. Niestety przegralysmy- zdarza sie, ale chodzi tez o to, ze niengram z ta sama dziewczyna co na turnieju. Po prostu wydaje mi sie, ze az tak dobrze nie wspolpracujemy, wiec postanowilam, ze jutro pogadam z moim trenerem. Osobiscie bardzo lubie ta dziewczyne, z ktora gralam, ale po prostu jakos niezbyt wspolgramy na korcie... bywa. Takze na razie sie nie martwie, pogafam z trenerem i dam znac! Jutro mam kolejny home match, wiec znowu dostaniemy cos od naszym secret buddies! Uwielbiam te male prezenty. Pewnie dlatego, ze moj secret buddy jest jakis mega i oprocz slodyczy ostatnio dostalam kolejny lakier do paznokci, krem do rak i hand sanitizer. ;)

Nie wierze, ze to juz maj!!!

4/25/2014

Supporting family and friends

W czwartek (4/24) po treningu tenisowym polecialam szybko do domu, aby cos zjesc, bo mialam godzine do rozpoczecia meczu water polo, w ktorym grala Hannah. Wczesniej w szkole powiedziala mi, ze to jej ostatnia home game, wiec troche spanikowalam,  bo obiecalam jej, ze pojde ja obejrzec i dopingowac przynajmniej raz. Takze na szczescie mi sie udalo. Byla to Senior Night, czyli ostatnia home game, w czasie ktorej wszyscy seniors z druzyny sa przedstawieni, wiec bylo bardzo interesujaco. Gra sama w sobie ciekawa, bardzo brutalna i w miare skomplikowana. Mimo to swietnie sie bawilam, bo na widowni byl brat Hannahy, a takze jej siostra, wiec mialam z kim gadac. ;) Po meczu byl poczestunek dla druzyny... i blizszych przyjaciol, takich jak ja. :P Zalapalam sie na pyyyszne ciasto czekoladowo- czekoladowe. Mniaaam <3 Po wszystkim Hannah odwiozla mnie do domu, ale ze odwoozilysmy takze jedna z dziewczyn z druzyny to potem mialysmy problem ze znalezieniem drogi powrotnej. xd W koncu jednak trafilysmy i okolo 21 bylam w domu. :D



Hannah z rodzicami

Go Pathers!

Hannah Banana

Claire i Hannah

Ja i Hannah <3

Dzisiaj (4/25) po szkole mialam zdjecia druzynowe na tenisie. Bylo super; zamowilam zdjecia indywidualne i duzynowe.. chyba. ;) Zamowilam jakis pakiet, wiec bedzie co bedzie! Po zdjeciach pojechalam spotkac sie z moja hfamily w restauracji, w ktorej jedlismy. Okolo 18:30 skierowalismy sie do szkoly mojego hrodzenstwa, poniewaz szlismy na premiere przedsawienie, w ktorym grala moja hsiostra. Bylo fantastycznie! Uwazam, ze przedstaienie, mimo ze robione przez middle school, bylo naprawde na wysokim poziomie!


Super cute hippy Jessie

Jutro (4/26) bedzie fantastyczny dzien! Juz nie moge sie doczekac, jestem meegasnie podekscytowana. O 7:15 przyjezdza po mnie Emily i jej mama i zabieraja mnie do Grand Rapids, gdzie mamy pierwszy turniej tenisowy. Tak sie ciesze, bo zostalam wybrana. Z okolo 40- osobowej druzyny tylko 14 osob bylo wybranych, aby reprezentowac nasza szkole na jutrzejszym turnieju... i JA jestem jedna z tych osob! Nie moge w to uwieryc. Tenis sprawia mi tyyyle przyjemnosci, ze jest to nieprawdopodobne. Mysle, jednak ze duza zasluga lezy po stronie dziewczyn, ktore mam w druzynie, poniewaz sa one fantastyczne! Serio mam tu wymarzone osoby, z ktorymi sie wspaniale dogaduje. Niezaleznie od tego z kim jestem partnerka, jest fantastycznie. Nasz trener tez jest super sympatyczny i mega smieszny; niewazne z kim mnie zestawi to jest dobrze. Ze szczeroscia moge powiedziec, ze moja druzyna to Dream Team! <3


W ta niedziele- 27 kwietnia bedzie idealnie dwa miesiace do mojego wylotu z USA... cieszyc sie czy nie?



4/22/2014

Easter

Cofam sie troche w czasie zeby napisac cos o Wielkanocy i ostatnich dniach.
Zaczne od tego, ze tutaj nikogo prawie nie obchodzi Wielkanoc, wiec w Wielki Czwartek i Wielki Piatek musielismy isc do szkoly. Ale najlepsze, ze w Wielka Sobote byl prom. Kto wymyslil ta date, nie mam pojecia, ale musi byc mega ignorantem. W kazdym badz razie jak juz pisalam, zdecydowalam ze nie mam zamiaru isc w Wielka Sobote na prom, bo to nie czas na imprezowanie. Jednak co wydawalo mi sie najsmieszniejsze to bardzo duzo osob, ktore byly na balu w sobote, wrocily do domu okolo 12 w nocy, a rano w niedziele byly budzone przez rodzicow zeby isc do kosciola, takze nie wiem. ;)

W sobote (4/19) pracowalismy nad dekorowaniem jajek, a potem ja zabralam sie za odchwaszaczanie kwietnika przed naszym domem. Bylo tak cudownie na dworze, ze mialam juz dosc odrabiania lekcji i po prostu musialam jakos spozyc moja energie. Zaluje, ze nie zrobilamzdjecia przed i po, bo normalnie nazbieral soe woelki kubel chwastow, lisci i patykow. Pomagalam takze w przygotowaniach do wielkanocnej kolacji, na ktora przyszli nasi znajomi. Wieczorem udalo mi sie takze pojsc na Wigile Wielkanocna z moja sasiadka z czego bylam super zadowolona- nowe i ciekawe doswiadczenie. :)

W niedziele (4/20) poszlismy do kosciola cala rodzinka na Msze Wielkanocna. Po niej wrocilismy do domu i zauwazylismy, ze "krolik wielkanocny narobil na nasz trawnik!" Ach, te kroliczki. Po calym trawniku byly porozrzucane plastikowe jajka ze slodkosciami w srodku- przygotowane na egg hunt. Jednakze zanim zaczelismy wyscigi w zbieraniu jajek, weszlismy do domu gdzie znalezlismy osobne koszyki pelne slodyczy dla kazdego z nas, dzieci. Potem wyszlismy na zewnatrz, bylo cudownie, cieplo i slonecznie! ♡ I zaczelismy egg hunt. Roger ze zlamana noga zasuwal na wozku i musze powiedziec, ze bardzo dobrze sobie radzil! Wszyscy zebralismy duuuzo jajek, takze gdy wrocilismy do srodka, zaczelismy otwierac jajka i wyciagac slodycze. Takze teraz mam tyyyyle slodkosci, ze nie wiem kiedy to przejem. Juz zaczelam sie dzielic, bo nie chce jesc tego wszystkie sama, a tutaj slodycze tak uszczesliwiaja ludzi, ze postanowilam sprawiac im przyjemnosc, przynoszac ludziom jedzenie! :D
Po wielkanocnym sniadaniu moj htato razem z host rodzenstwem oraz Craigem (siostrzencem mojej hmamy) wybral sie pograc w golf. Natomiast ja i moja hmama zostalysmy w domu. Mi to pasowalo, poniewaz wyszlam na zewnatrz, usiadlam w sloncu i zanurzylam sie w cudownej ksiazce pt. "The fault in our stars." Czytalam przez jakies 2h... wreszcie! Tyle ksiazek do przeczytania, a tak malo czasu. Ogolnie odkad tu jestem, to nie mam za bardzo czasu na czytanie, bo jak wracam ze szkoly to jest juz pozno, odrabiam lekcje, jem kolacje, konce zadania domowe, mycie i ide spac! Jakos nie moge siedziec tutaj do pozna w nocy... moze to przez te wyklady mojego nauczyciela z AP Bio na temat snu, jaki to on wazny itd. Takze jak jest okolo 22, a ja mysle zeby sie do czegos pouczyc to mi nie wychodzi i ide spac. xd

W poniedzialek (4/21) po szkole mialam mecz tenisowy w Grand Haeven. Od poranka bylo naprawde cieplo i slonecznie, woec nawet przemknelo mi przez mysl, ze moze bede mogla grac w T-shircie i szortach. Ale nie, zapomnialam ze jestem w Michigan, czyli pogoda zmienia sie z minuty na minute! Ogolnie zaczelismy grac mecz (moja partnerka byla Halla- obczajajcie nasza super fote!), ale gdy bylo 4:6 <my mialysmy 4> i wlasnie bylysmy na naszym super come backu zaczelo naprawde mocno badac i zrobilo sie bardzo slisko, wiec nam przerwali. Jakie bylysmy wkurzone, no ale coz to dla naszego bezpieczenstwa blah blah blah.
Dowiedzialam sie takze, ze w piatek mamy zdjecia! Bedzie super! ♡ Dlatego tez poprosilam mojego htate, czy moglby ze mna pojechac do sklepu sportowego, gdzie bede mogla kupic spodniczke, na zdjecia oczywiscie. Na moje szczescie sklep, do ktorego poszlam mial tylko jeden rodzaj spodniczego, takze wybor zaden, ale postanowilam, ze to lepsze niz nic, takze i tak kupilam i teraz jestem gotowa na zdjecia! Jednak jeszcze pare slow o mojej sklepowej wizycie. Otoz zapytalam ske jednego z pracownikow czy maja te spodniczki itd, to potem on do mnie podchodzi i zaczyna ze mna gadac. Okazalo sie, ze on chodzi do mojej high school (ja tutaj nigdy nie moge stwierdzic ile kto ma lat, wiec juz nawet sie nie staram i o tym nie mysle). Najpierw pytal sie mnie czy jestem exchange studentem z Niemiec, bo wlasnie przyjechalo kilkanascie osob z Niemiec na 2 tygodnie, ale ja z duma powiedzialam, ze nie- z Polski. I zaczelismy gadac. To jest wlasnie niesamowite w Amerykanach, zero stresu i niezrecznej ciszy. Tak swobodnie z obca osoba nigdy nie gadalam, chlopak naprawde mega sympatyczny. Dzieki niemu moja wizyta w sklepie sportowym przebiegla 100 razy milej i ciekawiej. :) Dobra teraz bedzie dziwnie; zauwazylam ze naprawde super mi sie z nim gadalo (nie zeby cos) i wlasnie doszlam do wniosku, ze za bardzo nie gadam tutaj z chlopakami. W sensie no nie wiem, spotykam ciagle tych samych i juz za bardzo nie poznaje nowych osob, takze to pewnie to ekscytujace uczucie, gdy gadasz z kompletnie nieznana osoba, ktora obchodzi co masz do powiedzenia. Milo, milo. :)

Jutro- sroda (4/23) po pierwsze mam drugi etap na poziomie stanowym tego konkursu choralnego, ktory mielismy w marcu. Przez to ominie mnie wiekszosc dnia, a dokladniej pierwsze 4 lekcje, poniewaz musimy jechac do Jenison High School, ktora jest jakies 45min drogi od nas. Jednak zdaze na ostatnie dwie lekcje. Jakos mnie one za bardzo nie obchodza. Najwazniejsze, zebym byla na czas na kolejny mecz tenisowy! Nie jestem pewna na 100% czy bede grac, poniewaz nasza druzyna ma 22 druzyny/pary, a szkola przeciw ktorej jutro gramy prawdopodobnie nie ma az tak duzo osob, wiec zobaczymy. Na pewno bedzie super, bo to tenis. Ten sport sprawia mi tyle przyjemnosci, ze nie da sie tego opisac. Kocham ten sport bezgranicznie!♡ Jednak mysle, ze to takze kwestia osob, z ktorymi gram i naszego super trenera. Heh, wydaje mi sie, ze wszyscy trenerzy tenisowi sa mega; tutaj pozdrawiam mojego polskiego trenera tenisowego! :D

4/15/2014

Birthday

Jakby to powiedziec... jestem siedemnastka! Wczoraj byly moje urodziny; pierwszy raz z dala od przyjaciol i rodzine, ale musze przyznac, ze bylo fantastycznie.

Obudzilam sie pelna energii i usmiechu do przykrytego sniegiem swiata. Szczerze, juz mnie to nie obchodzi co jest za oknem- wiadomo, ze sniegu mam po uszy przez ten rok, ale szczerze: I don't care any more ;) Takze zbiegam na dol, a tam moja super hmom przygotowuje dla mnie blueberry pancakes! Czy zycie moze byc piekniejsze?! Takze dzieki temu super sniadaniu snieg mnie nie ruszal... do czasu. Do czasu, gdy jakies 10min pozniej szlam do skrzynki pocztowej i zaliczylam glebe zycia. Myslalam, ze to cos na podjezdzie to tylko snieg, wiec zywym krokiem zaczelam maszerowac w strone skrzynki. Serio, nigdy wczesniej tak mocno sie nie przewrocilam. Az mi odebralo mowe na chwile. ;) Na szczescie moj plecak mnie zaamortyzowal, wiec moj kregoslup jest caly!

W szkole takze cudownie. Dostalam milion zyczen od mnostwa osob co bylo przemile. Na ostatniej lekcji caly chor spiewal mi "Happy Birthday", wiec naprawde milo. Oprocz tego przez caly dzien odpowiadalam na wiadomosci od mojej najkochanszej rodzinki i przyjaciol z Polski. Jeszcze raz dziekuje kochani!!! ♡

Po szkole mialam spotkanie tenisowe w sprawach druzyny. Rozmawialismy o roznych fajnych rzeczach jakie bedziemy robic, np. w dni, gdy mamy home matches (czyli wtedy gdy gramy mecze na naszych kortach w szkole) ubieramy sie ladnie, a gdy mamy away matches (czyli jedziemy do innej szkoly) ubieramy nasze druzynowe koszulki- wlasnie przed spring break dostalismy nasze T- shirty... sa super! Oprocz tego losowalismy imie jednej osoby, zeby byc secret buddy danej osoby. Polegac to bedzie na tym, ze przed kazdymy home matches kazdy przynosi dla swojej osoby jakis maly upominek, slodycz na good luck! Ale najlepsza czesc to, to ze wszystko jest w sekrecie i dopiero na koniec sezonu odkryjemy kto byl kogo secret buddy! Uwielbiam takie rzeczy! ♡

Po powrocie do domu udalo mi sie pogadac z moimi najkochanszymi rodzicami, mimo ze w Polsce bylo juz po 23. Potem jak zeszlam okazalo sie, ze moja super hmom przygotowala dla mnie lasagne na kolacje, poniewaz wie jak bardzo kocham lasagnie. Takze bylo pysznie... nie moglam przestac jesc! Od mojej hrodzinki dostalam ksiazke takiego super autora i karte podarunkowa do Starbucksa. Ponadto odwiedzila mnie takze moja koordynatorka, ktora dala mi paper weight z Michigan, wiec bede miala pamiatke. Moj urodzinowy dzien byl cudowny i mega udany!

Dzisiaj (4/16) juz jestem o jeden dzien blizej do moich osiemnastych urodzin, ale szczerze nie skupiajmy sie na tym. W szkole jak w szkole- zawsze fajnie. Od rana bylam superkalifradalistodexpialitycznie podekscytowana, poniewaz po szkole czekal mnie pierwszy mecz. Na szczescie nie bylo mega zimno, wiec gralo sie super. Gramy doubles, wiec razem z Tiana (moja partnerka) dalysmy z siebie wszystko i mialysmy mnostwo zabawy. Niestety przegralysmy, mimo ze nasza gra byla bardzo wyrownana. Kazdy game byl mega wyrownany co bylo troche frustrujace, ale dalysmy rade. Pierwszy mecz i przegralysmy 5-8. Mimo to na pewno polepszylysmy swoje umiejetnosci, bo ciekawie jest grac z kims nowym z innej szkoly. Nasz trener byl z nas mimo wszystko dumny i powiedzial, ze radosc z gry jest najwazniejsza, nie wygrana. Takze mimo wszystko bylam zadowolona!

4/11/2014

Cocoa Beach for the ending

Ostatni dzien. Spring break niestety dobiega konca. Jutro budzimy sie okolo 4 i o 5 wyruszamy na lotnisko i do domciu- z powrotem do Michigan.

Musze przyznac, ze ostatni dzien (11/04) byl idealnym uwienczeniem naszego wyjazdu. Wstalismy rano i bezposredio zapakowalismy sie do auta- my i dziadkowie; cel- PLAZA!!! Orlando nie jest na wybrzezu, wiec aby dotrzec do Oceanu Atlantyckiego musielismy odbyc okolo godzinna podroz autem. Okolo 9.30 dotarlismy do miasteczka lezacego na Cocoa Beach. Najpierw poszlismy do restauracji na sniadanie. Troche sie stresowalismy, bo az tak mega upalnie nie bylo. Bylo cieplo, ale nie upalnie. Na szczescie, gdy dotrzelismy na plaze bylo idealnie. Sloneczko i lekki wietrzyc sprawil, ze nasz pobyt byl mega przyjemny. Na poczatku ja i Jessie skakalysmy przez fale, potem zbieralysmy muszelki, pozniej razem z moja hmom spacerowalysmy po plazy, a w miedzyczasie lezelismy, relaksowalismy i opalalismy sie. Tak mniej wiecej minal nam caly dzien. Bylo fantastycznie; duzo zabawy i relaksu. Nie moge uwierzyc, ze juz jutro bedziemy w Michigan... Okolo 17 bylismy w domu i wtedy wszyscy zobaczylismy nasze kolorowe ciala... no dobra, spalone. Wszyscy bez wyjatkow sie pospalalismy na sloncu. Przynajmniej bedzie wiadomo, ze bylismy gdzies na spring break. Ja powiedzialam, ze to taka pamiatka: jak bedziemy z powrotem w Michigan i bedzie nam zimno to mozemy spojrzec na nasza "opalenizne" i powspominac jak milo bylo lezec na plazy w upalnym sloncu. ♡ Troche pocierpimy, ale bedzie dobrze. Za pare dni ta opalenizna zamieni sie w zlocisty braz. :P

Podsumowujac ta spring break to bylo fantastycznie, mega, super, genialnie i nie wiem co jeszcze! Tak sie ciesze, ze moja hrodzinka mnie zabrala i zapewnila tyle atrakcji! ♡
Mimo wszystko zauwazylam, ze mialam w czasie tego wyjazdu pare momentow tesknoty. I juz wiem dlaczego. 1) Ten wyjazd przypomina mi o rodzinnych wyjazdach z moja polska rodzinka. 2) Podswiadomie wydaje mi sie, ze to juz letnie wakacje i ze niedlugo wracam do Polski, zobacze moja rodzinke i przyjaciol. A to nie, jeszcze ponad dwa miesiace. Wcale nie chce pospieszac czasu ani nic, bo nigdy bym nie chciala wracac wczesniej, ale po prostu wydaje mi sie, ze powoli staje sie podekscytowana na widok mojej rodzinki i przyjaciol!

Dobra, koniec tych rozzalen. Musze isc spac, bo jutro wczesna pobudka mnie czeka! Zegnaj Florydo ♡♥♡

Farewell Florida, farewell ♡