American Dream ♥: lipca 2013

7/31/2013

Farewell party

Kompletnie zapomniałam o mini imprezie pozegnalnej, którą zgotowały dla mnie przyjaciółki, dlatego też muszę szybko ją opisać, bo była genialna. ♥

Ogólnie miałyśmy iść na pizze. Przyszłam na czas w umówione miejsce a tam nikogo. Troszku się zbulwersowałam, ale po chwili zadzwonił do mnie numer prywatny i jakiś dziwny glos powiedział mi, gdzie szukać wskazówek.
Od kelnera z Pizzy
Hut otrzymałam kartkę. Były tam zadania, które doprowadziły mnie do domu Kasi
(jednej z dziewczyn
). Oczywiście zadania były
"wspaniałe
"- zrób sobie sweet focie z fontanną, zrób sobie sweet focie z rondem... Starałam się szybko odchodzić z tych miejsc, ponieważ nie chciałam nawet myśleć jak dziwnie musiałam wyglądać szczerząc sie do telefonu na środku zatłoczonego rynku -.-

W końcu dotarłam na miejsce, gdzie oglądnęłam wspaniały filmik pożegnalny "od tych bliższych i trochę dalszych przyjaciół". Był tak kochany, że nie mogłam przestać się uśmiechać. Nastepnie dostałam jeszcze najwspanialszy  na świecie album ze zdjęciami. ♥

Potem nastąpiła dalsza część, czyli JEDZIENIE. Był własnoręcznie robiony tort rafaello, który był meeeeeega pyszny oraz inne smakołyki. 

Chciałabym jeszcze raz podziękować organizatorkom Kasi, Oli, Oli i Karolinie ♥ A także wszystkim tym, którzy wystąpili w filmiku lub w jakikolwiek inny sposób przyczynili się do powstania tego wspaniałego dzieła!! ♥

17 days to go

No właśnie 17 dni ... jak ten czas szybo leci ;)

W poniedziałek wróciłam znad naszego polskiego morza. Było naprawdę super, bo codziennie była piękna pogoda i można było się kąpać ♥ 
Teraz jestem we Wrocławiu i mam czas na przepranie sie i przepakowanie, bo jutro z rana lecę na 2-tygodniowe rodzinne wakacje z moimi rodzicami i bratem. Nie mogę się doczekać, tylko, że jest pewna sprawa. Wracam 15 sierpnia, a wylatuje 18 XD Będzie ciekawie.. Na szczęście większość rzeczy już załatwiłam, ale samo pakowanie trochę zajmie i na pewno wyjdą na jaw jakieś zapomniane sprawy, którymi się trzeba będzie zająć. Na razie jednak jestem nastawiona optymistycznie. ^_^

Teraz napiszę o paru sprawach, którymi chciałabym się z Wami podzielić ;)

Prezenty dla host family. Według mnie to trochę ciężkie kupić coś dla ludzi, których sie kompletnie nie zna. Ja mam czasem problemy z kupieniem prezentów dla moich przyjaciół, których znam od dawna :P Na razie kupiłam bluzki dla dzieci z wrocławskimi krasnalami, album o Wrocławiu, torbę lnianą z napisem Made in Poland, kalendarz Polska w Akwarelach i branzoletki dla mojej host mamy z bursztynów, a dla host siostry z przywieszkami. Ogólnie szukam jeszcze jakiejś książki kulinarnej z tradycyjnymi polskimi przepisami po angielsku, bo moja host mama ma firme kateringową no i lubi gotować. Kto wie może jak się nauczy robic pierogi to włączy je do menu ;)

Moja host rodzinka. Oni sa naprawdę super, może w między czasie, jeszcze przed wyjazdem uda nam się pogadać na Skype, ponieważ oni bardzo chcą poznać moich rodziców :P Ostatnio dostałam maila od host mamy i to było mega. W połowie czytania byłam tak podekscytowana, że nie mogłam oddychać :P Otóż oni planują różne wyjazdy i postanowili mnie z nimi zapoznać. Po pierwsze na początku września pojedziemy do Chicago na 'shopping trip'! Padłam, bo wbrew pozorom do Chicago się troszkę jedzie.. Jakoś tak na Thanksgiving pojedziemy do Buffalo, NY, bo oni maja tam rodzine. "Przy okazji" zobaczymy Niagara Falls! Najlepiej jednak będzie na Spring Break, ponieważ planują wyjazd na Floryde!! Tak się cieszę, że trafiłam akurat do tej rodziny ♥
Oprócz tego napisali, że w ich okolicy atrakcją są plaże i na pewno się nimi nacieszę, bo przylatuje około 2 tygodni przed rozpoczęciem roku (zaczyna się 3 września).

Dowiedziałam się także, że cały stres związany z pakowaniem jest niepotrzebny. To wszystko dlatego, iż mój host tata we wrześniu/październiku wybiera sie do Polski i będzie 1,5h drogi od mojego domu, także w razie jakbym czegoś zapomniała, on może po to podjechać i przywieść... SERIOUSLY?!

Wbrew pozorom będę pakować się w bardzo przemyślany sposób, czyli pod hasłem "jak najmniej". Coraz bardziej okrajam liste rzeczy, które zabieram, aby mieć miejsce na skarby z USA :P

Kończąc, chce się tylko pochwalić (raczej osobom, które mnie znają osobiście), że już NIE MAM APARATU :D





7/10/2013

Tell your daddy to come here and confirm you are sixteen?

Wiecie jak wyobrażałam sobie konsulat? Przeszklony, duży budynek. Wchodzę, zostawiam telefon, przechodzę kontrolę. Idę dalej nowoczesnym korytarzem, aby wziąć numerek i czekać na swoją kolej. Tak właśnie myślałam, bo przecież Stany są takie bogate i wgl. No cóż, rzeczywistość okazała się inna. :P

Dzisiaj o 4:50 wyjechałam z domu, aby dotrzeć do konsulatu w Krakowie na 9:30. Z Wrocławia jedzie się ok. 3h, ale zawsze lepiej być trochę wcześniej, bo nie wiadomo co może się w drodze przydarzyć. ;)
Na miejscu byliśmy przed 8, więc spoko. Zjadłam pyszne śniadanie w "Piekarni i kawiarni Lajkonik" ♥ Polecam Ania Woźniak. :P 

Mimo tego, że była dopiero 8:15 postanowiliśmy pójść już pod konsulat, no bo co można robic rano w Krakowie?? To było meeega dziwne. Do środka nie można było wejść tak normalnie, tylko musieliśmy czekać jak jakieś dzikusy po drugiej stronie ulicy. Normalnie tak się zdziwiłam, bo jacyś urzędnicy kolekcjonowali paszporty, Confirmation Page i potwierdzenie zapłaty na ulicy! No, ale dobra, dostałam jakiś zielony kartonik i czekałam aż jakiś facet spod drzwi zawoła "Zapraszam osoby z zielonymi karteczkami" -.-

Po jakimś czasie znalazłam się w środku (sama, bo jak mam skończone 16 lat to mój tato nie musiał ze mną wchodzić). Najpierw przeszłam kontrolę tak jak na lotnisku, a potem przeszłam dalej, podążając za tabliczkami trafiłam do pomieszczenia z dwoma okienkami. Gdy pani wyczytała moje imię podeszłam, dałam jej dokumenty, skanowałam palce.. pod koniec zapytała mnie czy zapoznałam się z ulotką na temat moich praw w USA. Odpowiedziałam, że nie, dlatego otrzymałam parę kartek A4 info na ten temat. Na odchodne ta przemiła pani z okieneczka powiedziała: "Zapoznaj się z tym, bo będą pytać np. gdzie zadzwonisz jeżeli.." Lekko zestresowana wzięłam numerek i szybko usiadłam rozpoczynając lekturę. Była super nudna, a większość rzeczy dotyczyła środowiska pracy, pracodawców itd. Potem doszłam do wniosku, że chyba chodziło o nr pogotowia w USA (911 :P ). 

Nie czekałam długo, kiedy pojawił się mój numerek na tablicy, szybko wstałam i podeszłam do okienka nr 3. 
- Hello!
- Hello!
- Are you Anna?
- Yes, I am.
- How old are you, Anna?
- 16.
- Are your parents here?
- Yes, my dad is outside the building.
- Tell your daddy to come here and confirm you are sixteen?
SERIOUSLY?! Przecież masz to napisane w moim paszporcie. No ale cóż, nie miałam zamiaru się kłócić. :P

Pobiegłam po tatę i razem podeszliśmy do okienka (o dziwo nikt nie miał problemu, że wchodzimy bez kolejki). Trochę gadaliśmy, bo urzędnik się pytał po co jadę, na ile, do jakiego stanu, do jakiej rodziny itp. Na koniec dał nam kartkę na temat odbioru paszportu i pożegnał nas z uśmiechem. 

To koniec relacji z mojego super dnia. :P

Co do samej wizy, to w ogóle się nie stresowałam, ponieważ (skromność) wiedziałam, że ją dostanę bez problemu. Tak naprawdę dla każdego wymieńca jest to jedynie formalnośc, gdyż jesteśmy najmniej podejrzaną i najmniej szkodliwą grupą. Każdy z nas jest pod skrzydłami jakieś organizacji, więc mało prawdopodobne, że pojedziemy na Alaskę i będziemy tam nielegalnie pracować przez 5 lat. ;)

Ale przykre jest to, że niektórzy nie dostają wizy (a i tak muszą zapłacić ok. 500 zł). Była przede mną w kolejce pani, która jeszcze nigdy nie dostała i znowu się dzisiaj o nią starała i znowu ją odrzucili...

Dobra już kończę posta, bo robi się trochę przydługawy. Jeszcze tylko wspomne, że do mojego wyjazdu pozostało 38 dni ♥ Najlepsze jest to, że muszę się spakować w lipcu, bo od 1-15 sierpnia jadę na wyjazd rodzinny. Wracam i mam 3 dni, bo wylatuje 18 sierpnia.. XD Także będzie wesoło!

Super Piekarnia i Kawiarnia Lajkonik :D

Pyszne śniadanko ♥
(kocham robić zdj jedzeniu, więc przygotujcie się)

Oto konsulat ><
Zdjęcie lekko frajerskie (Google grafika), bo tam był zakaz robienia zdjęć -.-


"Ambasada śledzia"
Kawiarenka naprzeciwko konsulatu
(tu przesiadują ci biedni ludzie, którzy starają się o wizę, czekając na ulicy :P )