American Dream ♥: maja 2013

5/22/2013

My american family

Ktoś z was zapytał mnie, czy mogłabym napisać coś więcej o rodzince, u której będę mieszkać w USA, dlatego ten post będzie całkowicie poświęcony mojej host family. :)

Zacznę od tego, że w rodzince jest 5 osób.
Mama- Patricia (Trish) <43 lata>
Tata- Dennis <43 lata>
Bratanek- Craig <24 lata>
Siostra- Jessica <11 lat>
Brat- Roger <13 lat>

Ogólnie wszyscy lubią jazdę na rowerze, więc domyślam się, że czekają mnie jakieś wycieczki. Mam lubi gotować i pracować w ogrodzie, tato pływać na łódkach, ale też tak normalnie. Dzieci trenują pływanie, więc będę chodzić na ich zawody zapewne. Poza tym są jak zwykłe rodzeństwo, bo jak napisali: godzą się, a po minucie kłócą. ;) W domu mają też psa, królika i dwa koty.
Fajne jest też to, że cała rodzina jest katolicka, więc będę mogła iść do kościoął na angielską Mszę. No i nie ominą mnie żadne święta, bo z tego co wiem to niektórzy exchange students nie mają np. Wielkanocy, ponieważ ich rodzina nie obchodzi. To trochę smutne, dlatego cieszę się z mojej host family.
Wyglądają na bardzo sympatycznych i przede wszystkim są aktywni, więc na pewno nie bd spędzać weekendu na kanapie, objadając się jakimiś hamburgerami. :)

Pisałam także w poprzednim poście, o tym że w końcu skomunikowałam się z moją host mom. Po rozmowie telefonicznej pisałyśmy do siebie maile. Dowiedziałam się, że nie gościli nigdy żadnego exchangera. Najważniejsze było jednak to, kiedy zapytałam się, czy mają jakiś znajomych, których dzieci będą chodzić do mojej szkoły. To było dla mnie najbardziej stresujące, ponieważ bałam się, że trudno będzie mi kogoś poznać, jeżeli w host family nie ma dziecka w moim wieku. Ku mojemu szczęściu moja host mama odpisała, że mają bardzo dużo takich znajomych. Oprócz tego napisała też, że mają zamiar spotkać się razem przed rozpoczęciem roku, abym kogoś poznała. Tak się ucieszyłam! Oni sa super kochani. ♥


Plus Mackelmore :D



5/19/2013

What's going on with my host family??

Przygotowania, przygotowania.. ;)
Mój wyjazd zbliża się coraz bardziej, więc jestem naprawdę podekscytowana. 
Jednak...
Stresowałam się moją host family, ponieważ nie odpisywała na wiadomości. Nie wiedziałam co się dzieje, a że mój tato chciał już kupować bilety lotnicze to musiałam porozumieć się z moją amerykańską rodzinką co do daty przyjazdu. W końcu zadzwoniłam do biura i usłyszałam, że muszę do nich zadzwonić. Seriously?!?!
To jest meega stresujące, szczególnie że nigdy nie rozmawiałam przez telefon po angielsku, a to wielka różnica niż tak na żywo. ;) 
Ale cóż poradzę, jeżeli nie mogę się z nimi skomunikować inaczej. Dlatego wczoraj zaczęłam dzwonić. Dzwoniłam parę razy, ale nie odbierali (spokojnie pamiętałam o zmianie czasu, więc na pewno nie spali). 

Przed chwilą wróciłam do domu i postanowiłam spróbować jeszcze raz. Oczywiście z nastawieniem, że znowu włączy się poczta. A tu co?? Moja host mama Trish odbiera, a ja "Hello" i stresik zniknął, aczkolwiek i tak uważam, że mówiłam za szybko. Zapytałam się o co miałam zapytać i jestem szczęśliwa, bo nie muszę się już o nic martwić. :)

Dodaję jeszcze parę zdjęć plaży w Holland (tam gdzie będę mieszkać). ^_^




5/01/2013

USA... why not?

Jest to MÓJ PIERWSZY wpis na MÓJ PIERWSZY blog ... jak uroczyście :P
Ale zacznę od początku. 

Moja koleżanka wyjechała rok temu do USA na roczną wymianę. Widywałyśmy się regularnie, dlatego też widziałam jej przygotowania. Zaintrygowana zaczęłam myśleć jakby to było, gdybym ja także udała się na taki wyjazd. Ta myśl pozostawała w strefie marzeń dopóki nie powiedziałam o tym rodzicom. Mój tato, który pochwala każdy sposób zdobywania wiedzy i doświadczenia, był całkowicie przychylny, nie to co moja mama, która najzwyczajniej w świecie nie wyobrażała sobie mnie, daleko od domu, mieszkającą z jakąś inną rodziną przez całe 10 miesięcy. Jednak gdy zobaczyła, że naprawdę mi na tym zależy, zmieniła swoje zdanie, ponieważ nie chciała stać na drodze realizacji moich marzeń ;). 

W ten sposób zaczęły się przygotowania ...
Rozpoczęłam wypełniać aplikację. Było tego naprawdę dużo, biegałam po lekarzach, nauczycielach w szkole, pisałam o sobie. Potem musiałam zdać tylko test ze znajomości języka angielskiego i mogłam wysyłać aplikację do organizacji CCI, dzięki której otrzymam placement (miejsce i rodzinę, u której będę mieszkać).

Pierwszą propozycję dostałam, będąc na feriach. Była to propozycja z Oklahomy. Ogólnie niezbyt się ucieszyłam, dlatego ją odrzuciłam . Kolejny placement przyszedł w marcu i był z Michigan. Zaczęłam oczywiście przeszukiwać internet na temat tego stanu oraz miasteczka Holland, w którym bym mieszkała. Szczerze powiem, że od razu mi się spodobało, szczególnie, że jest prawie nad samym jeziorem Michigan. Przeczytałam parę informacji o rodzinie i ... zgodziłam się. Byłam taka szczęśliwa, że mam już placement, ponieważ oczekiwanie było trochę stresujące. ;)

Tak, że jadę w sierpniu do USA i spędzę tam całe 10 miesięcy. Mam zamiar wykorzystać ten czas jak najlepiej. Ten blog będę starała się prowadzić jak najbardziej regularnie, aby mieć pamiątkę oraz ... informować moja rodzinę, znajomych i nie tylko co się ze mną dzieje.














Jeszcze piosenka, która wydała mi się bardzo adekwatna do sytuacji ;)