American Dream ♥: Tennis love

4/29/2014

Tennis love

Jestem zacofana, bo czekalam na zdjecia, ktore moja kolezanka musiala mi wyslac! W sobote (4/26) jak juz pisalam mialam pierwszy turniej tenisowy w sezonie. Wiadomo, w ciagu tygodnia mamy mecze z roznymi szkolami, ale turniej jest inny- bardziej na powaznie i wiecej szkol, no i gramy 2 sety, a nie 8 game pro set jak w ciagu tygodnia na "malych" meczach.
O 7:15 przyjechala po mnie Emily z mama. Czekala nas okolo 30minutow droga do Grand Rapids, wiec zatrzymalysmy sie na sniadanie w Great American Bagel. Tam tez spotkalysmy cala druzyne Varsity Tennis, czyli te najlepsze zawodniczki. Ogolnie uwielbiam bagels, nie wydaje mi sie, ze mamy je w Polsce, wiec zdecydowanie bede za nimi tesknic- sa pyyszne! Ja wzielam Banana Nut bagel z Chocolate Cream Cheese. Yum ♡
Na miejscu bylysmy okolo 8:20, wiec przed czasem, bo turniej zaczynal sie o 9, ale i tak ludzie juz sie zaczeli schodzic... w koncu trzeba sie rozgrzac przed gra. Ogolnie jak zwykle, jak to Amerykanie to i mnostwo jedzenia. Miejsce, w ktorym ustawilismy nasze rzeczy wygladal jak piknik. Rodzice jednej z dziewczyn przyniesli nawetgrilla i rozstwil i namiot. To bylo mega kochane, bylo tyle pysznych rzeczy, ale dobra skupmy sie na turnieju. ;) Moja partnerka byla Halla, ktora jest super i razem tworzymy druzyne nie do pokonania, bo jakoze jestesmy jv to gramy tylko doubles. Ale to jest super, wiecej zabawy! Gralysmy 3 mecze! Jeden po drugim, wiec pod koniec bylysmy juz bardzo zmeczone, ale dalysmy rade. Wygralysmy ze wszystkimi w naszsj grupie i dostalysmy 1 miejsce! I medal! Bylo fantastycznie! Slonecznie, cudownie, mialam tyle zabawy, ze nie wiem. Kocham moja druzyne, dziewczyny sa takie mega sympatyczne! Czuje sie mega szczesliwa jak spedzam z nimi czas, grajac w moj ulubiony sport! ♡ Po zakonczeniu turnieju, mama Halla z nia i jej siostra zawiozla mnie do domu. Po draodze jednak zatrzymalysmy sie w najlepszym miejscu z lodami w calym Holland- Captain Sundae! Wzielam sundae, nazywajace sie Salty Dog-lody waniliowe, hot fudge, peanut butter cups, precle, bita smietana i wisienka! ♥ Uwielbiam to miejsce! Bylam tam przed rozpoczeciem roku, wiec w sobote byl moj drugi raz. Po powrocie do domu od razu pochwalilam sie moim medalem, bo jakzeby inaczej. ;) Zauwazylam takze, ze lekko spalilam sie na twarzy, wiec aktualnie jestem buraczkiem. W sumie nie ma co sie tu dziwic, bo w koncu grala w pelnym sloncu przez jakies 4-5h, a o kremie z filtrem nie pomyslalam. ;) Gdy sie przebralam pojechalam z moja hrodzinka na pizze do malej knajpki Skiles w downtown. Pizza naprawde pyszna, taka cienka i veeery greasy! ;) Potem poszlismy na froyo i po raz pierwszy bylam za bardzo najedzona, zeby wziac chociaz troche! To dlatego, ze jakas godzine wczesniej bylam w Captain Sundae, wiec nic nie stracilam.

W niedziele (4/27) wstalam okolo 8, poodrabilam troche lekcji, zjadlam sniadanie, a potem poszlam do kosciola. Po poludniu wybralam sie do Nicy. Tak sie cieszylysmy, bo dawno nie hangoutowalysmy tak poza szkola. Od razu dala mi moj prezent urodzinowy, z ktorym czekala az sie spotkamy. Dostalam od niej taki super wisiorek oraz... $10 gift card na froyo! Ona mnie zna! Na dworze bylo gardzo ladnie, slonecznie, ale troche wietrznie. Mimo to postanowilsmy byc aktywne i pojechac na rowerach do Captain Sundae. Na poczatku bylo spoko, ale po jakis 5min zaczelysmy odczuwac wiatr, ktory ledwo pozwalal nam na poruszanie, bo oczywiscie wial nam w twarz. Kilka razy zwatpilysmy, czy damy rade dojechac, ale dojechalysmy! Jakaz to byla radoscz. :) Tym razem wzielam flurry z malinami i Reeses Peanut Butter Cups! Najlepsze flurry ever. Teraz juz chyba sie nie odwaze jesc McFlurry, bo on jest bez porownania! Z powrotem droga zajela nam jakies 5 razy krocej, poniewaz tym razem wiatr wial nam w plecy. Wrocilysmy idealnie, bo jakies 15min po naszym powrocie moja hmom wyslala mi sms, ze odbiera mnie za 10min. Troche glupio by bylo jakbysmy jeszcze wracaly czy cos. 
Po obiedzie pojechalismy na OSTATNIA religie w tym roku. Strasznie mi bylo smutno, bo uwielbiam te sobotnie zajecia z tymi wspanialymi ludzmi. Szczegolnie po tej HS Retreat bardziej sie zzylismy, wiec smutno mi bylo, ze to koniec. :( Ale tak to juz jest, wszystko dobre kiedys sie konczy.

Co do zakonczenia to moja przygoda w USA tez sie juz powoli konczy. Rok szkolny konczymy 6 czerwca, wiec zostal mi jedynie okolo miesiac szkoly, a potem te 3 tygodnie zleca jak z bicza strzelil. Ogolnie do powrotu zostalo mi 58 dni. I niby jestem podekscytowana i nie moge sie doczekac jak wszystkich zobaczyc, a z drugiej strony chce sie jeszcze cieszyc tymi ostatnimi dniami. Trudno mi bedzie sie pozegnac ze wszystkimi! Nie wiem tak naprawde co czuje. Czuje lekki metlik w glowie z tego powodu.

Okej, co tam jeszcze sie zdarzylo. O w niedziele takze dokonczylam "The fault in our stars", oh ta ksiazka! ♡ Wspaniala!

W poniedzialek (4/28) {specjalny dzien, poniewaz Natalia Hopej skonczyla 17 lat!} mialam kolejny mecz tenisowy. W ciagu dnia troche padalo, wiec martwilam sie, ze nie bedziemy mogli grac, bo korty sa mokre. Na (nie)szczescie przyszedl mega silny wiatr, ktory wysuszyl korty i moglismy grac. Tylko, ze no wlasnie, jaka to byla gra -.- . Wiatr niewyobrazalny, wiec wszystko odwiewalo.

We wtorek (4/29) spotkalam sie twarza w twarz z Michigan Weather. Od rana na przemian padalo, swiecilo slonce, padalo i wialo. Idac na 6 lekcje bylo mega super cieplo (dla Michigan people pewnie beach weather), ale serio slonce bylo mocne i nawet zaczelam sie cieszyc, ze bede mogla cwiczyc na treningu w spodniczce i T-shircie! <marzenia> Okolo 10min po rozpoczeciu 6 lekcji, niebo zachmurzylo sie niewyobrazalnie, po chwili zaczelo grzmic i lunelo! Takze korty byly mega mokre w 10 sekund. Trening odwolany. :'( Dlatego tez wrocilam wczesniej do domu, odrobilam lekcje, a po kolacji pojechalismy na koncert choru Jessie. Nie byl dlugi, ale uwazam ze bylam naprawde udany. Ogolnie pogoda tego dnia byla naprawde dzika. Lalo, po 5min slonce i niebieskie niebo, 10min pozniej znowu ulewa. Ach, Michigan ♡

Dzisiaj (sroda 4/30) mielismy kolejny mecz. Tym razem jechalismy do Hudsonville. Niestety przegralysmy- zdarza sie, ale chodzi tez o to, ze niengram z ta sama dziewczyna co na turnieju. Po prostu wydaje mi sie, ze az tak dobrze nie wspolpracujemy, wiec postanowilam, ze jutro pogadam z moim trenerem. Osobiscie bardzo lubie ta dziewczyne, z ktora gralam, ale po prostu jakos niezbyt wspolgramy na korcie... bywa. Takze na razie sie nie martwie, pogafam z trenerem i dam znac! Jutro mam kolejny home match, wiec znowu dostaniemy cos od naszym secret buddies! Uwielbiam te male prezenty. Pewnie dlatego, ze moj secret buddy jest jakis mega i oprocz slodyczy ostatnio dostalam kolejny lakier do paznokci, krem do rak i hand sanitizer. ;)

Nie wierze, ze to juz maj!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz