American Dream ♥: Island of Adventure

4/10/2014

Island of Adventure

Dzisiaj (9/04) wybralismy sie do drugiej czesci Universal, czyli Island of Adventure. Na poczatku bylo wszystko z komiksow, superbohaterowie, Marvels itd. Nawet nam sie poszczescilo i udalo nam sie zobaczyc krotka parade herosow, miedzy innymi Spidermana i Volverina. Pospacerowalismy przez komikwowe miasteczko prosto do Jurassic Parku. Bylo genialnie; najpierw movlismy eksplorowac dzungle, wspinac sie na rozne liny itd.; nastepnie razem z Jessie poszlam na przejazdzke mokrym roller- coasterem- zaczelo sie spokojnie w ladnym ogrodzie, a skonczylo w zdemolowanym przez T-Rexa magazynie. Niesamowite jak realiztycznie oni to wszystko robia! Jestem pod wielkim wrazeniem i to nie tylko jesli chodzi o Jurassic Park.

Nastepnym duzym punktem programu, na ktory nie moglam sie doczekac byl Harry Potter! ♡ Cale miasteczko z klimatem, kilka rollercoasterow, w czym jeden (chyba najlepszy, chociaz zatrzymny 2 razy podczas naszej przejazdzki) taki jakby symulator. Zeby do niego dotrzec nalezalo stac w dosc dlugiej kolejce, ale bylo spoko, bo calu czas sie ruszalismy i przy okazji zwiedzalismy Hogwart. Bylo wszystko: gadajace obrazy, magiczny sufit- fantastyczne efekty. Przejazdzka tez byla super, czulam sie jakbym byla na miotle i grala w quidicha (nie wiem czy tak to sie przeliterowuje, ale jest za pozno zebym to sprawdzala) z Harrym.♡ Oprocz tego sprobowalam Butterbeer, zrobilam sobie zdjecie z konduktorem pociagu do Hogwartu i odwiedzilam sklep z wlasnorecznie robionymi slodyczami. Najlepsze jest to, ze klimat Harregi Pottera byl utrzymywany wszedzie. Nawet gdy poszlam do toalety to byla tam placzaca Marta. :P

Po Harrym Potterze zaczelismy powoli wracac. Po drodze przeszlismy przez cala kraine Dr. Seuss. Ja za bardzo nie jestemw go zaangazowana, poniewaz to bardziej dla mlodszych dzieci, ale wystroj i wszystko bylo nadzwyczajne. Na koniec poszlysmy ja, Jessie i tym razem takze moja hmama na Hulk roller- coaster. Bylo mega! Ja z Jessie przez wyjsciem zaliczylam takze taka winde, co jedzie do gory i gwaltownie spada.
Takim sposobem z parku wyjechalismy nieco przez 20, bo wtedy zamykali.

Na kolacje ruszylismy do Dave and Busters, czyli restauracji z grami. Bylam juz w takiej, ale wersji bardziej dzieciecej. Tutaj bylo tego o wieeeele wiecej i gry bardziej przystosowane dla starszych. Jak zwykle probowalismy zebrac jak najwiecej biketow i w sumie mielismy nawet sporo; po dodaniu moich, Jessie i Rogera mielismy okolo 1600 biletow. Szczerze powiem to bardzo polubialam te restauracje z grami. Uwazam, ze w Polsce powinni takie cos rozpoczac!!!

1 komentarz:

  1. Genialne!! Jak z innego świata te zdjęcia, miłej zabawy Anno ;*

    OdpowiedzUsuń