American Dream ♥: Welcome to the BIG world

9/16/2013

Welcome to the BIG world

Okej, to bedzie dosyc dlugi post (prawdopodobnie ze wzgledu na zdjecia, ktore i tak musialam ograniczyc ;)

Ten weekend spedzilam wspaniale, duzo sie dzialo, wiec postaram sie jakos wszystko uporzadkowac, ale nic nie obiecuje, bo jest juz pozno i zasypiam. ;) Ogolny zamysl wycieczki polegal na tym, ze hdad i jego brat oraz hbro wybrali sie na NASCAR <czyli wyscigi samochodow, ktore jezdza w kolko jak w "Auta">, natomiast my- ja, hmom, hsis i zona brata hdad na shopping. Zatrzymalismy sie w hotelu w Michigan City, poniewaz jest tam gigantyczny outlet, z ponad 200 sklepami.

9/13 Piatek
Od razu posz kole odebrala mnie hmom <ominal mnie cheer practise>. Wrocilysmy do domu, szybko dopakowalysmt pare rzeczy i w droge- weekend czas zaczac. Zatrzymalysmy na lunch w ihop, czyli "international house of pancakes" <3 Coz, nie bede sie rozisywac, bo kazdy potrafi sobie to wyobrazic. Bylo pysznie. Gdy dojechalysmy do hotelu, bylam w malym szoku, poniewaz hotel wygladal wspaniale. Gdy uporalysmy sie ze sprawami organizacyjnymi, poszlysmy na basen, a dokladnie to do jackuzzi. To bylo cudowne odprezenie po calym tygodniu!












9/14 Sobota
Po pysznym sniadanku w restauracji, ktora byla w formie bufetu (przypomnialy mi sie wakacje, all inclusive i te sprawy :> ), dojechala do nas zona brata hdad z synkiem. Zakupy czas zaczac! Bylo mega super, chociaz nie kupilam jakos baaardzo duzo, wiec jest dobrze (Nie, Tatusiu, nie wydalam calej kasy). Ogolnie to bylo cos innego, poniewaz kazdy sklep byl jak gdyby osobno i wedlug mnie przypominalo to male zakupowe miasteczko. <3 Tego dnia zakochalam sie w Hollister! Ten sklep jest boski! Kupilam tam najcieplejsza bluze ever, ktorej chyba nie sciagne przez cala zime.















Co ciekawe, w Michigan City jest elektrownia atomowa (na zdjeciu ten wielki ciagle dymiacy komin). Szczerze, to bylo dziwne, bo ten komin bez przerwy dymil... 

9/15 Niedziela
Ten dzien byl chyba najbardziej meczacy. O 9:40 mielismy pociag do Chicago. Oczywiscie na stacje trzeba bylo dojechac, wiec musialysmy wyjsc wczesniej. Miejscem naszego sniadania padl Dunkin' Donuts. <3
Do Chicago jechalismy okolo 1,5h. Gdy dojechalismy, poczulam bezmierna ekscytacje. Nie mielismy mega duzo czasu na zwiedzanie, ale to wystarczylo, zebym zdecydowala o mojej przyszlosci. Chce mieszkac w wielkim miescie! Pogoda nam nie sprzyjala, poniewaz deszcz saczyl sie z nieba, ale mi to nie przeszkadzalo. Do teraz boli mnie szyja od ciaglego zadzierania glowy do gory, zeby popatrzec na najwyzsze pietra tych wszystkich drapaczy chmur. Oczywiscie widzialam Big Bean, ktora bardzo mi sie spodobala. Widzialam tez sztuke uliczna, odwiedzilysmy takze sklep American Girl, w ktorym bylo wszystko dla tych lalek. Ubranka, dodatki, fryzjer (!!!), szpital (!!!), a w toalecie bylo nawet trzymadlo na lalke. Bylysmy takze w Hershey's Store, w ktorym widzialam najwieksza tabliczke czekolady (5lb). Nie zabraklo tez historii, poniewaz hmom pokazala mi najstarszy budynek w Chicago, ktory rowniez jest jedynym budynkiem, ktory przetrwal pozar. Wyglada on troche smiesznie- kamienne mury wsrod szklanych sky towerow. Potem poszlysmy do The Cheesecake Factory, gdzie zjadlysmy lunch, a na deser pyyszny serniczek. <3 Tym oto akcentem nasz trip do Chicago dobiegl konca. Wrocilysmy pociagiem do Michigan City, a stamtad do Holland samochodem. W domu bylysmy okolo 21, wiec juz nie mialam sily na nic.



































9/16 Dzisiaj
Dzisiaj nic specjalnego sie nie wydarzylo, oprocz tego, ze (mialam test z matmy :P) dostalysmy BLUZY, na cheer practise. Sa mega cieplusie i milusie, a na plecach sa nasze imiona, czyli na mojej widnieje dumny napis "ANNA". Sa cudowne! Dobra koniec tego, bo jutro nowy dzien, na ktory musze znalezc sile!





6 komentarzy:

  1. Byłam w Chicago! :D
    Świetnie spędziłaś weekend, zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. mogłabyś pokazać tą bluzę z hollistera? ;) droga była? ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, zazdroszczę;))) Nie martw się mu tu nie mamy wcale lżej;PP
    ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć. :P
    Mam pytanie. Przed wyjazdem do Stanów przygotowywałaś jakoś specjalnie swój angielski (kursy, lekcje dodatkowe itp.)? Jak oceniasz poziom angielskiego przed wyjazdem, a jak teraz (jak najbardziej szczegółowo, jeśli możesz :P)? I jakbyś mogła dwa zdanka o początkach w szkole. :P
    Przygotowuję się do wymiany za rok, stąd tyle pytań!
    Pozdrawiam i życzę powodzenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Specjalnie sie nie przygotowywalam. Wprawdzie chodzilam na lekcje angielskiego po szkole, ale to od zawsze. Od pierwszej klasy podstawowki chodze na dodatkowe zajecia z angielskiego. Jezeli chodzi o komunikacje z ludzmi to jest spoko, od przyjazdu czuje sie juz o wiele pewniej. W szkole zalezy na jakisch lekcjach. Na angielskim i Us History nie ma niczego trudnego, a jak nie ogarniam jakis slow to po prostu pytam. Na anatomi mam genialnego nauczyciela, ktory super tlumaczy i o dziwo tez wszystko ogarniam, poniewaz mam duzo slownictwa, ale nie tylko ja go nie znam. ;) Najciezej jest na biologii (moja biologia to AP Biology, czyli taka na poziomie collage). Facet mowi dosyc szybko, przytacza milard przyladow na miute, ale nie poddaje sie; dam rade. Na matmie tez spoko; wgl olubilam matme tak na serio. To jest straszne, ale ona mnie satysfakcjonuje. Ogolnie wszystko zalezy od przedmiotow, ktore sobie wezmiesz i od ich poziomu. Co do znajomych to dzieki temu, ze jestem w cheer team, spedzam lunch z cheerioskami. Oprocz tego na matmie poznalam super dziewczyne, wprawdzie seniorke, ale jest mega mila i wgl bylysmy razem na zakupach, prawdopodobnie na homecoming tez bedziemy sie przygotowywac razem.
      Oczywiscie na poczatku bylo mi ciezko i mialam pare pesymistycznych dni, ale staram sie nie skupiac na zlych rzeczach tylko na dobrych. O to wlasnie chodzi, prawda?
      Dlatego moje motto to "Stay positive <3"

      Usuń
  5. A byłaś kiedyś na jakiejś innej wymianie uczniowskiej? Np. ze szkoły? Bo moja szkoła coś takiego organizuje, i nie wiem czy mam jechać, czy warto...?

    OdpowiedzUsuń