American Dream ♥: New Orleans

1/05/2014

New Orleans

Ten post bedzie dluuuuugi, takze radze sie przygotowac. Jak wiecie moi hrodzice sprawili nam mega niespodzianke i oswiadczyli mi (oraz mojemu hsodzenstwu), ze spedzimy ponad tydzien w Nowym Orleanie, w Luizjanie!!!! Najlepszy prezent na swiecie- ucieczka do troszke cieplejszego miejsca na ponad tydzien <3

Wyruszylismy z rana w czwartek (12/26). Do Nowego Orleanu jedzie sie okolo 15h, wiec postanowilismy rozbic nasza podroz na dwa dni. Wieczorem dojechalismy do Memphis w Tennessee. Zatrzymalismy sie w bardzo ladnym hotelu, w ktorym byly palmy i zywe kaczki. Jednak co najwazniejsze- bylo tam gorace jackuzzi, do ktorego wskoczylam od razu po przyjezdzie. ;)




Nastepnego dnia- piatek- (12/27) wyruszylismy po sniadaniu. Przed rozpoczeciem podrozy zatrzymalismy sie w Graceland, czyli muzeum Elvisa Presleya. Planowalismy zobaczyc jego rezydencje, jednak okazalo sie, ze bilety kosztuja $38, wiec stwierdzilismy, ze to troche drogo. Zadowolilismy sie widokiem z zewnatrz. ;) Udalo nam sie za to zobaczyc, jego dwa samoloty (z zewnatrz i w srodku). Przy okazji dowiedzialam sie paru ciekawych rzeczy o Presleyu. Np. wiedzieliscie, ze byl on molem ksiazkowym?!

















Druga czesc podrozy byla krotsza. Na lunch zatrzymalismy sie w Sonic. Doslownie zatrzymalismy sie, poniewaz jest to restauracja drive-in. Wyglada to naprawde zabawnie. Podjezdza sie do jednej ze stacji, zamawia, a po chwili z budynku wyjezdza kelnerka na wrotkach z twoim zamowieniem! 







Do Nowego Orleanu dojechalismy wieczorem. Suzi (siostra mojej hmom) z mezem, corka Abby oraz exchange studentem z Niemiec- Furkanem, juz byli na miejscu. Na nasz pobyt wynajelismy dom, ktory byl mega super. Mial ponad sto lat, ale byl bardzo urokliwy i oczywiscie odremontowany. Najlepsze jednak byly palmy przed domem (tak, uwielbiam palmy!).


Jeszcze tego samego dnia postanowilismy pojsc zobaczyc French Quarter (dzielnica), czyli stare miasto, w ktorym odbywa sie bardzo popularna impreza Mardi Gras, czyli karnawal (parady itd., mozliwe, ze cos podobnego do Rio). French Quarter jest przesliczny. Charakteryzuje sie takimi jakby kamieniczkami, ale w okreslonym stylu. Ogolnie caly Nowy Orlean jest cudowny pod wzgledem architektury. Styl domow, ktory tam maja jest naprawde przesliczny; wysokie sufity, duze okna, kolumny.. no po prostu przeslicznie. Po drodze zatrzymalismy sie w bardzo ruchliwej i jak sie potem okazalo popularnej kafejce- Cafe du Monde, gdzie kupilismy znane w swiecie paczki- beignets. Byly pyszne! Nawet widzielismy przez okno jak sie je robi.






Bedac we French Quarter, przeslismy takze barzo znana ulica Bourbon St., gdzie impreza trwa caly rok, 24/7. Trafilismy idealnie- piatek wieczor. Na tej ulicy bylo mnoooostwo restauracji od tych bardzo wykwintnych do fast foodow, pubow, clubow (takze przeroznych...). Jednak glowna atrakcja (dla nas, nieletnich) bylo kolekcjonowanie beads, czyli takich naszyjnikow z koralikow w roznych kolorach (bardzo kiczowate, ale o to chodzi). Naszyjniki mozna bylo zdobyc, poprzez zlapanie ich od ludzi, ktorzy z balkonow rzucali nimi w ludzi. Naprawde bylo ciekawie. Niektorzy ludzie robia rozne rzeczy, zeby je zdobyc... my nie musielismy, bylismy wystarczajaco cute :P (nie wierze, ze to napisalam xd).


Sobota (12/28) zapowiadala sie bardzo deszczowa i taka tez byla. Aby sie nie nudzic, kupilismy takie pakiety- bilety, na ktore liczyly sie rozne atrakcje. Najpierw poszlismy do akwarium. Bylo super ciekawie!













Zwiedzanie calego akwarium troche nam zajelo, wiec po zakonczeniu wszyscy byli glodni. Postanowilismy znalezc jakies miejsce z pizza na szybki lunch. I co? Wszyscy wyciagaja GPS i nie moglismy znalezc zadnej! Chodzilismy, chodzilismy i nic. W koncu dotarlismy do mega malego miejsca z pizza (nie mozna tego nazwac restauracja), ja i Suzi musialysmy siedziec na lodowce, poniewaz nie bylo wystarczajaco krzesel. Jednak mimo tych niedogodnosci, wszyscy przyznali, ze pizza byla baaardzo dobra. Zadziwiajace, takie niezbyt zachecajace miejsce, a taka pyszna pizza.


Po jedzeniu troche pochodzilismy i wrocilismy do akwarium, a dokladnie do kina obok. W ramach biletu ogladnelismy tez naprawde ciekawy film na temat huraganu Katrina, bo to wlasnie tam uderzylo, w Nowym Orleanie.

Sklepy, sklepy..









Czekamy na seans

W niedzielny poranek (12/29) wyruszylismy na French Market. Takie targowisko, mi od razu przypomnialy sie te targowiska w cieplych krajach jak Tunezja, Turcja, Chorwacja itd., gdzie mozesz kupic wszystko. Tam tez kupilam pare french macaroons. Byly bardzo dobre, jednak jak sie potem okazalo nie najlepsze.














Nastepnie znowu wyruszylismy na spacer po miescie. Tam jest tyle to ogladania <3


















Po lunchu wybralismy sie na swamp tour! Cos o czym zawsze marzylam. Gdy dotarlismy na miejsce, mielismy troche czasu, wiec porobilam troche zdjec z Furkanem. Wyszla nawet ladna sesja :P

Ja i Roger (moj hbrat) <3




W koncu nadszedl czas na rozpoczecie naszej podrozy. Plywalismy na poduszkowcu, wsrod cudownych krajobrazow. Ja zostalam zauroczona widokiem drzew ze zwisajacym mchem z galezi. 
Pod koniec nasz przewodnik- kierowca przedstawil nam rocznego aligatorka, ktory byl mega slodki. Moglismy go nawet potrzymac <3










Poniedzialkowe sniadanie (12/30) okazalo sie moim ulubionym, bo pancakes, bananowe i z M&Ms <3 Czegoz chciec wiecej. ;)


Okolo poludnia wyruszylismy na dalsze odkrywanie zakatkow miasta. Jakoze zawsze jest tam problem z parkowaniem, wzielismy tramwaj. Wygladaly jak takie stare zabytkowe tramwaje, jednak bylo ich wiecej i jezdzily po calym miescie, wiec nie byly zabytkowe.



Troche pospacerowalismy, bylismy w centrum handlowym, jednak nie na moja kieszen; byl tam Coach, Tiffany, Louis Vuitton itd. Gdy wyszlismy, okazalo sie, ze jestesmy blisko Insektarium, do ktorego mamy wejscie w ramach tego samego biletu co Akwarium. Spontaniczna decyzja i po chwili ogladalismy roznego rodzaju male zyjatka. Pod koniec zwiedzania weszlismy do takiego specjalnego pomieszczenia, w ktorym motyle mogly swobodnie latac. Na mnie zaden nie chcial usiasc, w przeciwienstwie do Abby, ktora miala jednego na rece, a drugiego na czole. ;)






Jednak to nie motyle sprawily, ze zapamietam to Insektarium na dlugo. W tym samym pomieszczeniu chodzil sobie Nicolas Cage z synem i zona!!!! Nie chcialysmy zachowac sie jak jakies szalone fanki, ani nic, ale musialysmy sobie zrobic z nim zdjecie. To byl pierwszy raz kiedy spotkalam kogos slawnego. <3 Razem z Abby bylysmy podekscytowane do konca dnia!


Po wyjsciu poszlismy na froyo z moimi hrodzicami i Jessie, poniewaz my kochamy frozen yogurt <3




Nastepnie ponownie wsiedlismy do tramwaju i pojechalismy na cmentarz. Tak, cmentarze tutaj sa atrakcja turystyczna. Ogolnie cale miasto jest pelne voodoo sklepow itd. Creepy... Cmentarz byl ciekawy, poniewaz wszystko bylo nad ziemia, w sensie kazdy grob to bylo mauzoleum. Nie jest to bezpodstawne, gdyz Nowy Orlean znajduje sie bardzo nisko w porownaniu z poziomem morza i jak po huraganie Katrina i powodzi, ciala zaczely wyplywac, oni nauczyli sie, ze lepiej bedzie trzymac je ponad ziemia.









Po cmentarzysku wybralismy sie do bardzo ladnej restauracji, w ktorej jadlam bardzo dobre ostrygi. Tak, Nowy Orlean jest idealnym miejscem, aby raczyc sie owocami morza, gdyz znajduje sie blisko oceanu, wiec wszystko jest swieze. Mi to bardzo pasowalo, poniewaz uwielbiam seafood.
Wracajac do domu, weszlismy skorzystac z toalety w jednym z hoteli i przypadkowo sie dowiedzielismy, ze Imagine Dragons graja w miescie na Sylwestra! Czy dzien moglbyc lepszy> Nicolas Cage, Imagine Dragons, tyle ekscytujacych zdarzen w ciagu jednego dnia. Niestety potem okazalo sie, ze Imagine Dragons graja 1 stycznia o 18:15, a my mamy rezerwacje w restauracji tego samego dni na 17, wiec no coz.

We wtorek (12/31) w koncu udalo nam sie trohe dluzej pospac, a to tylko dlatego, ze dorosli wyszli na fish market. My skorzystalysmy z okazji i postanwilysmy obudzic biednego Furkana, uzywajac pancake! Oto nasze dzielo. ;)


Dorosli wrocili z niezla iloscia seafood na kolacje oraz z... french macaroons. Te byly wysmienite, bo z prawdziwej cukierni, ktora sie zajmuje ich produkcja. Kupili takze fenomenalnie wygladajace babeczki oraz roznego rodzaju czekoladki.




Popoludnie spedzilismy w Muzeum II Wojny Swiatowej. Bylo to ogromne muzeum, zwiedzalismy az do zamkniecia (spokojnie, zamykali o 17).




Wrocilismy do domu na wysmienita seafood kolacje. Byly krewetki, ostrygi, krab, a takze kielbasa z aligatora- pierwszy raz ja jadlam i byla naprawde dobra. :) Okolo 22:30 wyszlismy do French Quarter, na fajerwerki. Przeszlismy troche Bourbon St., ale to co sie tam dzialo. Mnostwo ludzi, wiekszosc nietrzezwa xd W pewnym momencie zobaczylismy policjantow na koniach, ktorzy musieli zrobic miejsce dla jakiegos goscia, ktorego zaaresztowali i prowadzili przez tlum. W koncu doszlismy do miejsca, w ktorym ogladalismy fajerwerki. Byly naprawde sliczne. Mimo zimna i ulewy doczekalismy do konca!


Nowy rok (01/01) rozpoczelismy wyjesciem do ZOO. Pogoda byla naprawde piekna i ciepla. W ZOO nie bylo za duzo osob, poniewaz wiekszosc prawdopodobnie zgonowala po wczorajszej imprezie xd. Spedzilismy tak bardzo duzo czasu, poniewaz to miejsce bylo badzo duze.











Do domu wrocilimy idealnie zeby sie przebrac, chwile odsapnac i wyruszyc do restauracji, w ktorej mielismy rezerwacje. Nazwa tej restauracji to "House of Blues". Jest ona popularna, poniewaz wlascicielem jest krytyk, ktory wystepuje w jednym z programow kulinarnych. Moje danie bylo naprawde pyszne, aczkolwiek ogolnie bylismy rozczarowani bardzo wolna obsluga. Serio, to trwalo dluuugo.


Po kolacji czekala na nas niespodzianka zorganizowana przez moich hrodzicow. Byla to ghost tour konna dorozka. Mimo, iz na dworze bylo troszke chlodno, dostalismy koce, wiec bylo okej. Nasz przewodnik miala wyraznie poludniowy akcent, wiec czasami trudno mi bylo go zrozumiec, ale ogolnie nie bylo tak zle. W czasie wycieczki moglismy podziwiac niezwykle urocze ulice French Quarter, a takze uslyszec troche historii miasta. Ogolnie 80% miasta zostalo uszkodzone przez pozar, dlatego gdy ogien pochlanial nizsze pietra, ludzie byli uwiezieni w pulapce na wyzszych pietrach, wiec popelniali samobojstwa. Dlatego tez ludzie wierza, ze trzecie pietra w tych domach sa nawiedzone. Nie jest to zart, poniewaz przechadzajac sie po miescie widzielismy wiele napisow typu apartament do wynajecia, z dopiskiem "HAUNTED", czyli "nawiedzony". Widzielismy takze domy w French Quarter, ktore zostaly kupione przez Nicolasa Cage'a, Sandre Bullock, a takze Brada Pitta i Angeline Jolie. Oczywiscie nie mieszkaja tam na stale. Tylko Nicolas Cage mieszka w Nowym Orleanie, ale nie we French Quarter; pewnie w jakiejs innej dzielnicy ma jakas super rezydencje.

Czwartek (01/02) byl naszym ostatnim dniem w Nowym Orleanie. Po sniadaniu poszlismy na French Market, aby kupic jakis pamiatki. Jakoze wracajac do Polski mam ograniczone miejsce w walizce, postanowilam kupicjedynie maske. Ogolnie dzien ten byl poswiecony zakupom. Przechadzalismy sie uliczkami i odwiedzalismy rozne bardzo ciekawe sklepy, od antykow do butikow.







Na lunch zatrzymalismy sie w SmashBurger i szczerze powiem bylo bardzo dobre!


Pod koniec odwiedzilismy tez ta cukiernie Sukre, z ktorej pochodzily te french macaroons. Uwielbiam takie miejsca <3




Wieczorem takze wybralismy sie na ostatni spacer po Bourbon St. oraz French Quarter.

W piatek (01/03) wyjechalismy z Nowego Orleanu o 5:30. Nie wierzylam, ze nam sie uda, a jednak. Wszyscy bylismy tacy zdeterminowani, zeby dojechac do domu w ten sam dzien, ze nam sie udalo. Do mroznego Holland w stanie Michigan dojechalismy okolo 22. Przywital nas snieg i minusowa temperatura, ach witaj ponownie, zimo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz